niedziela, 15 lipca 2012

Coś....

Co się dzieje?
Sama nie wiem co się dzieje. Niby jesteśmy razem. Tak ustaliliśmy ze wróciliśmy do siebie. A jednak czegoś mi brakuje. Czegoś cały czas się boję. Coś nie daje mi spokoju. Nie jest tak jak było zanim się wszytko zepsuło. Nawet nie umiem tego nazwać. Nie umiem powiedzieć co mi nie daje tak spokoju. Może ten strach że znowu ona się pojawi. Może to że nie jest tak cudownie jak kiedyś. Może moje niespełnione marzenia o cudownej rodzinie.

Jak teraz jest?
Jest Ok. Spotykamy się i coraz częściej nie ma żadnych spięć. Ja chyba też bardziej się do tego przykładam. Staram się olewać pewne rzeczy żeby nie potrzebnie się nie kłócić. Ale nie zawsze wychodzi mi to tak jak trzeba.

Co on na to wszytko? Co mówi co robi?
On mówi że nadal kocha. Że nigdy nie przestał. Ale też mówi co mu nie pasuje co by chciał zmienić. Czy sam coś zmienia? Tak. Czuję że jestem jego dziewczyną. Potrafi mnie zaprosić gdzieś, pojechać ze mną. Czy nawet zrobić wycieczkę żeby mi pokazać jakieś miejsca. Kiedyś tego nie robił a ja na to narzekałam.

Co z nią?
Szczerze? Nie wiem co z nią. Zapewne się widują raz na jakiś czas. Ale sama nie wiem czy chciała bym o tym wiedzieć. Poniekąd tak. Lecz z drugiej strony chyba nie chce psuć tego co jest.


                         Czuje się dziwni. Czuję że nie żyję pełnią życia. Tak jak powinnam. Niby jest dobrze ale jeszcze nie jest to co bym chciała żeby było.

Czas pokaże....

niedziela, 27 maja 2012

Na krańcu świata

Tkwię...
Czekam....
Myślę....
Rozmyślam...

I nic więcej. Nie wiem co się stało. Nie wiem dlaczego teraz tak jest. Kiedyś było inaczej....

Zacznijmy od początku.
Poznaliśmy się.... Mniejsza o to jak kiedy gdzie i po co. W każdym razie na początku byliśmy przyjaciółmi takimi których nie dało się rozdzielić. Wszędzie razem. Zawsze razem. Po jakimś czasie i po przejściach stwierdziliśmy że zostaniemy parą. Ponieważ i jak go pokochałam i on mnie również.
To były cudowne lata. Każdy podziwiał nas za wytrwałość. Za to że nie było dla nas moje twoje sprawy. Wszytko rozwiązywaliśmy razem. Zawsze razem wszędzie. Zamieszkaliśmy... Było nam naprawdę dobrze. Dużo przeszkód pokonaliśmy. Które w jakiś sposób nas zbliżały do siebie. Byliśmy przekonani a może to tylko ja byłam przekonana że po tym co przeszliśmy nic już nas nie rozdzieli?...

Zaszłam w ciążę i bum...
Początek był okej potem mój ojciec zaczął się usilnie wpiep**** i się zaczęło sypać. On coraz rzadziej bywał u mnie. Potem poznał ją. Tak dobrze czytacie jakąś lafirynde która dawała mu rzekomo więcej.

Potem przyszedł czas naprawiania było okej wybaczyłam mu bo zakochana po uszy tkwię w tym po dzień dzisiejszy. Nawet mi się oświadczył. Pierścionek mam na palcu do dnia obecnego. Ale co z tego? Po narodzinach córki kontakt się popsuł i rok nie było go w moim życiu. On sobie je układał ja wspominałam.


A dziś jak jest?
 Dobre pytanie. Jest nijak. Nie umiemy się dogadać. Jemu wiele rzeczy nie pasuje mi tak samo. Choć ja staram się to jakoś zmieniać. On w ogóle. Tkwię w czymś co można nazwać próżnią.

Czy zastanawiałam się nad zostawieniem tego?
 Oj nie raz. Chciałam to rzucić ułożyć sobie życie  iść dalej. Ale coś mnie hamuje. Nie potrafię. Łudzę się że może jeszcze poskładamy puzzle do kupy i wyjdzie coś naprawdę pięknego.... Ale czy tak będzie?

czwartek, 24 maja 2012

Moje życie....

Jakie ono jest?
Też czasem się zastanawiam. Na pewno nie poukładane, chaotyczne, dziwne, zwariowane, ostatnio smutne, ponure, monotonne. Wszytko w jednym jak deszcz i tęcza na niebie. 

Czy chciałabym w nim coś zmienić?
Tak to co jest teraz. Tą całą sytuację. Męczy mnie...Nie czerpie z życia takiej radości jak powinnam. Nie umiem się w tym wszytkim odnaleźć. Czuję się jak marionetka sterowana przez psychopatyczne dziecko. Większość sytuacji, rzeczy jest nie tak jak bym tego chciała.

Czy mile wspominam to co odeszło?
Tak. Ale nie wszystkie chwile. Choć mogę powiedzieć z czystym sumieniem że niczego nie żałuje. 

Gdybym mogła przeżyć jakiś etap jeszcze raz czy bym coś zmieniła?
Zmieniła bym pewne swoje zachowania i zagrania. Wtedy bym  nie tkwiła na "krańcu świata". I miała bym inne życie.

Czy zastanawiam się jak by to było gdyby coś się nie zdarzyło?
Tak, ale bardzo rzadko. Nie lubię myśleć nad czymś co i tak się nie stanie ani w żaden sposób nie zmieni mojej dotychczasowej sytuacji.

Co jest nie tak z moim życiem?
Większość! Tak większość... Nie jest tak jak powinno być w moim serduszku. Znaczy może w nim jest wszytko okej ale nie jest w rzeczywistości tak jak jest w sercu. Dużo rzeczy mnie bardzo zraniło i nie potrafię o nich zapomnieć. 
Nic nie jest tak jak sobie myślałam. Nie mam tej cudownej rodziny, nie mam tego kochanego męża i nie mam tego przytulnego domu/mieszkania. Oraz nie mieszkam sama (Ja , facet, córka). 

Co jest pozytywnego w takim razie?
Pozytywne jest w tym wszystkim to że mam córeczkę!!




Długo się zbierałam do napisania tego bloga. Zanim podjęłam decyzję o założeniu go minęło parę ładnych tygodni. Ale jest bo jest mi potrzebny. To chyba będzie jakaś terapia. A może po prostu wyrzucenie z siebie wszystkiego co mnie boli lub cieszy. A przy okazji poradzenie się was. W końcu wy też macie swoje doświadczenia które czasem są naprawdę dobrymi radami.